PIERWSZA W POLSCE INSIGNIA SIDI Z INSTALACJĄ LPG KING DI 60
Od kiedy policja używa Insignii jako nieoznakowanych radiowozów, nasza sympatia dla tego modelu nieco osłabła. Duży Opel to jednak w dalszym ciągu wdzięczny obiekt konwersji, także w wersjach z bezpośrednim wtryskiem benzyny.
Nie wiemy, jakie dokładnie silniki są pod maskami Insignii używanych przez stróżów prawa przeciwko piratom drogowym, ale stawiamy, że raczej diesle. I o ile nie pochwalamy prób uciekania przed wymiarem sprawiedliwości, prezentowany tu egzemplarz oplowskiej limuzyny (rocznik 2012) uznajemy za potencjalnie zdolny do pozostawienia „chłopców radarowców” w obłoku dymu z opon. Bo na pewno nie w obłoku spalin – benzynowe silniki nie dymią, a już zwłaszcza nie te konwertowane na zasilanie LPG. Jakiż to więc silnik drzemie pod maską?
Ma dwa litry pojemności skokowej, oznaczenie handlowe SIDI (wskazujące na bezpośredni wtrysk paliwa) i kod A20NFT, a legitymuje się mocą 184 kW, co przekłada się na okrągłe 250 KM i 400 Nm. Oto wyznacznik postępu – legendarny Mercedes 300 SL, uchodzący 60 lat temu za absolutny szczyt samochodowej techniki, a dziś uznawany za jeden z pierwszych supersamochodów, osiągał ze swojej rzędowej „szóstki” (również z bezpośrednim wtryskiem, tyle że mechanicznym) 220 KM i 275 Nm. Rodzinnemu Oplowi wystarczają cztery cylindry i o litr mniejsza pojemność, choć podpiera się turbodoładowaniem.
Konwersji dokonał na zlecenie firmy A.MAX nasz warsztat, wykorzystując do tego celu system oparty na sterowniku KING DI 60, który zawiaduje podawaniem odparowanego gazu do kanałów kolektora dolotowego oraz regularnymi dotryskami benzyny w celu schłodzenia i ochrony umieszczonych w komorach spalania wtryskiwaczy benzynowych. Ponieważ po raz pierwszy montowano instalację do samochodu z silnikiem o takim kodzie, dokładne wyniki zużycia paliwa nie są jeszcze znane, ale A.MAX ocenia, że średni udział benzyny na pewno nie przekroczy 20%.
Oczywiście nie samym sterownikiem system żyje. LPG zmienia stan skupienia z ciekłego na gazowy i ciśnienie z wysokiego na niskie w reduktorze Tomasetto AT13 Antartic, a do kolektora dolotowego aplikowane jest za pośrednictwem wtryskiwaczy Valtek typ 39. Naturalnie dopiero po tym, jak wydostanie się z zamontowanego we wnęce koła zapasowego zbiornika marki Stako o pojemności nominalnej 47 l, do którego w praktyce mieści się 37,6 l autogazu. Na 300-350 km jazdy powinno wystarczyć, chociaż parametry silnika nie zachęcają do szczególnie oszczędnego obchodzenia się z prawym pedałem.
Pozostaje jeszcze tradycyjna kwestia gazowych „braci mniejszych”, czyli przełącznika rodzaju zasilania i zaworu tankowania LPG. Ten pierwszy znalazł się po lewej stronie kolumny kierownicy, obok włącznika świateł i regulatora intensywności podświetlenia deski rozdzielczej. Zawór natomiast – typowo dla konwersji przeprowadzanych po wprowadzeniu samoobsługowego tankowania autogazu – umieszczono pod klapką wlewu benzyny, tyle że z racji niewielkiej ilości dostępnego miejsca konieczne jest wkręcanie adaptera z pełnym złączem włoskim.
Jeżeli więc zauważycie ciemną Insignię przy dystrybutorze LPG, możecie śmiało wyprzedzać ją w trasie, bez ryzyka zobaczenia w lusterku wstecznym błyskających niebieskich świateł. Jest jednak spore prawdopodobieństwo, że ten konkretny egzemplarz nie da się wyprzedzić – 250 KM i 400 Nm sprawia, że takie samochody ogląda się raczej od tyłu i to niezbyt długo, bo szybko się oddalają.
źródło: Montuj z KINGIEM - Opel Insignia